wtorek, 5 października 2010

II ROZDZIAŁ : Zapoznanie

     Wielki, idealnie zaokrąglony księżyc już od kilku godzin świecił wysoko na niebie, rozjaśniając mrok pokryty przez duszące, ciężkie powietrze. Noc była idealna dla Angela, który siedząc na zimnym chodniku pod murem palił szóstego z kolei papierosa. Oparty o ceglaną ścianę myślał nad wieloma rzeczami. Nie był pewien, czy dobrze zrobił, przyjmując robotę o Granca, jednak gdyby pomyśleć, tysiąc pięćset złotych starczyłoby na około sto centów heroiny...
- Nie! - Daniel wysyczał przez zaciśnięte zęby, potrząsając przy tym energicznie głową. Nie mógł znieść tego, że myśli tylko o narkotykach. - Przecież trzeba opłacić mieszkanie, kupić jedzenie... - wymieniał potrzeby, by choć na chwile przestać myśleć jak ćpun. Gdy zdał sobie sprawę co właśnie robi, uniósł się donośnym śmiechem.
- Z czego się śmiejesz? - Agata nadeszła właśnie od strony kamienicy i usiadła obok chłopaka.
- Wiesz, staram się przestać myśleć jak narkoman, choć przecież niem jestem. - wyszczerzył zęby w ironicznym uśmiechu i zgasił papierosa.
- Ciążą ci te używki?
- Nawet nie wiesz jak bardzo... No ale co poradzić. Nie potrafię już bez nich żyć.
- Nie potrafimy... - Blondynka wtuliła się w drobne ciało Angela. - Ale gdybyśmy się zgłosili...
- Nie! Nie zamierzam wracać na odwyk. Tam jest strasznie. Agata, skończmy ta rozmowę. Nie ma ona sensu, i tak nie rzucimy tego gówna.
Szatyn zamknął się w łazience, ledwie opanowując drgawki wywołane głodem. Wyszukał na zgięciu ręki dobrą żyłę, zawiązał opaskę i zaczął przygotowywać szprycę. Dziwił się, że ma jeszcze dobry narząd krwionośny w tym miejscu. Przyłożył strzykawkę do skóry. Po chwili leżał bezwładnie na posadce z przymkniętymi oczami i z przyspieszonym oddechem. Czuł wielką ulgę i wiedział, ze teraz ze spokojem moze iść spać, a jutro wybrać się do pracy. 


       - Dzień dobry! Ja jestem Angel i przyszedłem tutaj malować... - powiedział do domofonu i niepewnym krokiem stanął na stopniu wielkiej, białej willi pana Granca. Zastanawiał się, jak facet, który w portfelu nosi zapewne miliony, mógł zaprosić do tego wspaniałego domu zwykłego, brudnego ćpuna z ulicy, który na dodatek mógł w każdej chwili zarzygać mu perski dywan, lub zabrudzić łazienkowe płytki ceramiczne. Szatyn dziwnie się czuł, tym bardziej, że w kieszeni po raz pierwszy od wielu miesięcy nie miał ani sprzętu, ani towaru. Chciał dotrzymać umowy, choć raz.
- O! Daniel! Miło cię słyszeć! Zaraz ktoś ci otworzy drzwi, wchodź śmiało do środka. - przywitał się radosnym tonem Krzysztof. Drzwi po chwili się uchyliły ukazując wielką pokojówkę. Była gruba niczym pączek i nawet czarna sukienka nie ukrywała jej rozmiarów.Kobieta nie odezwała się ani słowem i od razu wprowadziła chłopaka do środka. Angel nie był wielce zaskoczony wnętrzem willi, bo właśnie tak sobie wszystko wyobrażał. Na środku wielkiego salonu znajdowały się schody z czarną ramą, które wiodły ku górze, gdzie zapewne znajdowały się sypialnie domowników. Na jasnej ścianie wisiała wielka plazma, a na przeciw niej stały fotele i kanapa obita czarną skórą. W kącie stał fortepian, a tuż przy nim mały barek z różnymi rodzajami alkoholu. W pomieszczeniu zabrakło jedynie perskiego dywanu. Po chwili w salonie z plikiem dokumentów pojawił się pan domu. - Podejdź no chłopcze. Zapoznam Cię z Ernestem i jego pokojem - mężczyzna odłożył  kratki na blat małego stolika. Obaj weszli na piętro, gdzie na ścianach korytarzu widniały fotografie w antyramach. Widząc, że Daniel przygląda im się z zaciekawieniem, Krzysztof  zaczął wszystko wyjaśniać.
- Moja córka uwielbia fotografować. Wychodzi jej to nieźle, prawda?
- Tak, te zdjęcia są na prawdę super.- skomentował chłopak przystając przy jednym z nich. Fotografia nie wyróżniała się od pozostałych, bo tak samo jak reszta przedstawiała skrawek miasta. Jednak coś sprawiło, że Daniel się przy niej zatrzymał. Gdy dokładniej przyjrzał się zdjęciu, zauważył, że znajdowało się na nim grafitti. To było jego grafitti!
- Gosia ma piętnaście lat i w szczególności przypodobała sobie urok ulic. Twoje prace również ją urzekły.
- Widzę, że jestem tutaj...
- Dość znany i wielbiony. - dokończył za niego Krzysztof, po czym wybuchnął śmiechem, który rozniósł się po willi. Kiedy mężczyzna się uspokoił, zaprowadził Angela do pokoju swego syna.

         Ernest siedział przy biurku i odrabiał lekcje. Miał on rude włosy i oblaną piegami twarz. Nie wyglądał na kujona, tak jak się spodziewał Angel. Jednak nie był on też przystojniakiem,. Był wręcz brzydki, więc jeśli już miał dziewczynę, to z góry można było zakładać, że leciała ona jedynie na jego forsę. Mimo wszystko Daniel był gotowy polubić rudzielca, którego wielkie, zielone oczy raziły sympatią.
- Zostawię was samych, objaśnicie sobie wszystko - mężczyzna wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Po chwili było słychać jak rytmicznie schodzi po schodach do salonu.
- Cześć, jestem Ernest - czternastolatek wyciągnął rękę na powitanie. Angel nie odpowiadając uścisnął ją mocno. - Chyba wiesz po co tu jesteś?
- Tak. Jednak zanim zacznę malować, musisz mi powiedzieć co chcesz mieć na ścianach...
- No tak. Tata mówił, że nie lubisz przedłużania sprawy. W takim razie chciałbym, aby wszystkie cztery prostokąty przedstawiały po prostu mur, na którym widniałyby poszczególne obrazy...

     Po kilkunastu minutach Daniel dokłądnie wiedział co ma namalować. Młody Granc dał mu wyjątkowe proste zadanie. Angel był zadowolony ze współpracy z Ernestem, jednak jeszcze bardziej cieszyła go zaliczka od jego ojca. Nie mógł się powstrzymać i połowę z niej od razu postanowił wydać na dragi. Przeszedł na koniec miasta i znalazł Bladego, który zawsze miał dobry towar.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz